To był udany motorowy weekend.
W sobotę krótki wyskok do Krakowa, na nowo założonych oponach i przy porannej temperaturze około 2-3 stopni, jazda przypominała popisy kiepskiej baletnicy, czy może łyżwiarki figurowej.
Niedziela to już wspólny z Sewerynem i Motoekipą wyjazd do Częstochowy.
troszkę się wyłamaliśmy i zostawiliśmy ekipę w Częstochowie, a sami wraz z Traperem (Sławkiem) i Agnieszką pojechaliśmy za Radomsko nad Pilicę.
Poćwiczyliśmy jazdę w terenie... trawa, a przede wszystkim piasek, dały nam ostro popalić.
Ja jak zwykle stanąłem na wysokości zadania :))))
Leżałem dwa razy i dziś, kiedy pisze te kilka słów dla potomnych, mocno to czuję w kościach.
Na szczęście wywrotki bez strat w ludziach i sprzęcie (znów mi się upiekło), a ja mam nadzieję, że przed wyjazdem do Afryki uda mi się wyczerpać limit "gleb"!
- Marcin
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz