Po przepłynięciu rzeki Gambia pędzimy szutrową drogą w kierunku Somy gdzie czeka na nas bezpieczne schronienie w katolickiej misji w której pracuje siostra Elżbieta.
Docieramy tam już bardzo wycieńczeni. ale kiedy w końcu osiągamy cel czujemy się jak zwycięzcy, tym bardziej, że w perspektywie mam porządny posiłek i odpoczynek...
Tam też możemy zobaczyć efekty pracy misjonarzy.
Odpocząć nad rzeką
I poczuć prawdziwą egzotykę...
A dookoła nas intrygujące kobiety (żona do kupienia za jedyne 350 dolarów)
Odpoczywamy też nad oceanem , bacznie obserwowani przez sępy...
W drodze powrotnej ze stolicy Gambii Banjulu trafiamy na kolejną tropikalną burzę..
Korzystając z przypływu płyniemy oglądać rozlewiska rzeki Gambia
Cały czas jesteśmy pod wrażeniem trans gambian highway bo jak się okazuje są na świecie autostrady gorsze od naszych
W Bujamy poznajemy dziewczyny uczące się w misji
Nie zapominamy też o motocyklach....
W końcu po 3 dniach w Gambii nadchodzi czas wyjazdu
Ale wcześniej jeszcze uroczysta kolacja/grill przygotowane przez Gambijczyków i piękne Gambijki... jemy między innymi dziką świnię:)
A przed nami droga powrotna do domu...
wtorek, 31 sierpnia 2010
wtorek, 17 sierpnia 2010
Relacja część 6 - Seweryn - uzupełnienie
No to po raz kolejny, ten sam odcinek, ale moim aparatem.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od pobudki, szybkiego tankowania i dojazdu do granicy. Okazało się niestety że jest zamknięta, zdecydowałem że można to wykorzystać.
Następnie przejazd przez pole minowe na odcinku ziemi niczyjej między Saharą Zachodnia a Mauretanią. Te auta w tle to pechowcy, którzy trafili na miny…
Pierwsze kilometry w Mauretanii, które potem tak źle się skończyły… Tankowanie na pustyni, nocleg w Auberg Sahara u Kani i pierwsze gleby…
Drugi dzień w Mauretanii, ten nieszczęśliwy, zaczęło się od pięknych zdjęć, skończyło się na wypadku, utratach przytomności i niekończących się łapówkach…
Wjazd do Senegalu, to już inny świat, prawdziwa czarna Afryka, ta piękna, w której zostawiliśmy swoje serca!
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od pobudki, szybkiego tankowania i dojazdu do granicy. Okazało się niestety że jest zamknięta, zdecydowałem że można to wykorzystać.
Następnie przejazd przez pole minowe na odcinku ziemi niczyjej między Saharą Zachodnia a Mauretanią. Te auta w tle to pechowcy, którzy trafili na miny…
Pierwsze kilometry w Mauretanii, które potem tak źle się skończyły… Tankowanie na pustyni, nocleg w Auberg Sahara u Kani i pierwsze gleby…
Drugi dzień w Mauretanii, ten nieszczęśliwy, zaczęło się od pięknych zdjęć, skończyło się na wypadku, utratach przytomności i niekończących się łapówkach…
Wjazd do Senegalu, to już inny świat, prawdziwa czarna Afryka, ta piękna, w której zostawiliśmy swoje serca!
Subskrybuj:
Posty (Atom)