poniedziałek, 8 listopada 2010

22.11.2010 - Spotkanie, opowieść i pokaz zdjęć - Bielsko-Biała

Klub Podróżników Grawitacja
„Projekt Gambia 2010 – 21 tysięcy km motocyklowej podróży do Afryki"
O wyprawie opowiedzą Ewelina i Seweryn Drożdż oraz Marcin Haladyn

Spotkanie odbędzie się w:
Grawitacja Caffe
Bielsko-Biała
ul. Wzgórze 3/5

środa, 8 września 2010

13.09.2010 Andrychów - Spotkanie, opowieść i pokaz zdjęć

13.09.2010 (poniedziałek) godz. 19:15

KLUB PODRÓŻNIKA CKiW i Koła PTTK „Chałupa”
„Projekt Gambia 2010 – 21 tysięcy km motocyklowej podróży do Afryki"
O wyprawie opowiedzą Ewelina i Seweryn Drożdż oraz Marcin Haladyn

Spotkanie odbędzie się w:
Centrum Kultury i Wypoczynku w Andrychowie
ul. Krakowska 35
34-120 Andrychów

Informajcja na stronie CKiW

Relacja część 8 - Marcin

Wyjeżdżamy z Somy o poranku przy akompaniamencie kolejnej tropikalnej burzy.
Przed nami kolejne tysiące kilometrów, ale teraz będzie już łatwiej bo wracamy do domu, chociaż nieco okrężną drogą.
Na początek jedziemy znów przez Senegal

Tym razem przekraczamy granicę między Senegalem i Mauretanią w Rosso korzystając z promu i pomocy słono opłacanego przewodnika.

W Mauretanii znów cieszymy się jak dzieci z piaskownicy

I szukamy choć odrobiny cienia, czasem nawet przez 40-60 km

W Akfenirze tym razem śpimy "u Paula włocha" gdzie jemy pyszny obiad, zastanawiając się jaki będzie za niego rachunek.
Motel/hotel położony jest nad samym oceanem.
Polecamy wszystkim którzy tam jadą, rachunek był całkiem znośny.

Następnego dnia mkniemy przez Saharę Zachodnią pożywiając się wielbłądzim mięsem...

Po drodze do Marakeszu odwiedzamy tzw "mały Marakesz" gdzie motorami jeździmy wąskimi uliczkami medyny

Aż w końcu dojeżdżamy do Marakeszu

Tam poznajemy Osamę, który jak przystało na motocyklistę znalazł nam świetny tani nocleg i przede wszystkim pokazał nam Marakesz nocą...

Nie obyło się oczywiście bez sytej kolacyjki

O 5 rano wybrałem się jeszcze na spacer po uliczkach medyny

Kolejnego dnia pędziliśmy w kierunku Ceuty

Ale na nocleg zatrzymaliśmy się jeszcze w górskim mieście Chefchaouen gdzie podziwiałem jedyną w swoim rodzaju niebieską medynę, a Seweryn i Ewelina uczyli się arabskiego

A następnego dnia w Ceucie kupiliśmy bilety na prom i... wracamy na stary kontynent...

Żeby jednak nie było zbyt prosto, zamiast do domu to pojechaliśmy do Portugalii

Spaliśmy na najbardziej na zachód wysuniętym przylądku Europy Capo de Roca

To była niedziela, dzień finału mistrzostw świata. wieczorem Hiszpania miała grać z Holandią.
Postanowiliśmy więc finał obejrzeć z Hiszpanami.
Dotarliśmy do San Sebastian i tam w małym barze obejrzeliśmy mecz.
Po kryjomu kibicowaliśmy drużynie holenderskiej.

Następnego dnia, w deszczu brnęliśmy przez Francję, aż do Szwajcarii.
Spaliśmy pod Zurichem.
Tam też zaliczyłem ostatnią parkingową glebę, łamiąc lewy podnóżek.

I w końcu ostatni dzień wyprawy.
Jechaliśmy najpierw przez Szwajcarię, ostatnia relacja do radia wypadła z Niemiec, później tylko Czechy i polski Cieszyn gdzie czekali na nas przyjaciele i rodzina.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Relacja część 7 - Marcin

Po przepłynięciu rzeki Gambia pędzimy szutrową drogą w kierunku Somy gdzie czeka na nas bezpieczne schronienie w katolickiej misji w której pracuje siostra Elżbieta.

Docieramy tam już bardzo wycieńczeni. ale kiedy w końcu osiągamy cel czujemy się jak zwycięzcy, tym bardziej, że w perspektywie mam porządny posiłek i odpoczynek...
Tam też możemy zobaczyć efekty pracy misjonarzy.

Odpocząć nad rzeką

I poczuć prawdziwą egzotykę...

A dookoła nas intrygujące kobiety (żona do kupienia za jedyne 350 dolarów)

Odpoczywamy też nad oceanem , bacznie obserwowani przez sępy...

W drodze powrotnej ze stolicy Gambii Banjulu trafiamy na kolejną tropikalną burzę..

Korzystając z przypływu płyniemy oglądać rozlewiska rzeki Gambia

Cały czas jesteśmy pod wrażeniem trans gambian highway bo jak się okazuje są na świecie autostrady gorsze od naszych

W Bujamy poznajemy dziewczyny uczące się w misji

Nie zapominamy też o motocyklach....

W końcu po 3 dniach w Gambii nadchodzi czas wyjazdu

Ale wcześniej jeszcze uroczysta kolacja/grill przygotowane przez Gambijczyków i piękne Gambijki... jemy między innymi dziką świnię:)

A przed nami droga powrotna do domu...